Forum www.kfiatkilol.fora.pl Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Drodzy Rodzice - czyli co w trawie piszczy na sesji u Jakkap

 
Odpowiedz do tematu    Forum www.kfiatkilol.fora.pl Strona Główna » Ostatnie wydarzenia Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Drodzy Rodzice - czyli co w trawie piszczy na sesji u Jakkap
Autor Wiadomość
belfring
Gracz



Dołączył: 02 Kwi 2008
Posty: 654
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy


Post Drodzy Rodzice - czyli co w trawie piszczy na sesji u Jakkap
Adresat:
Sz.P. Krypeling
Kopalnia „Brudna skarpeta”
Szyb nr 8
Poziom nr 3

Kochani rodziciele, oraz Wy drodzy bracia, a także siostry. Dyktuję do Was list bardzo powoli, bo wiem że powoli czytacie
Na wstępie chciałem uniżenie prosić o wybaczenie, że przez blisko 2 lata się nie odzywałem. Jednak ostatnie wypadki spowodowały, że uświadomiłem sobie jak kruche jest życie, a sława ulotna i tak naprawdę to po krasnoludzie pozostaje tylko jego rodzina i tylko ona jest wieczna
Trudno jest po tak długim okresie napisać wszystko co w przeciągu tych 2 lat się wydarzyło, dlatego też spróbuję zrelacjonować chociaż ostatnie wydarzenia
List ten dyktuję pisarzowi na pokładzie statku kursującego między Aliger a Wigburg. Zdaję sobie sprawę, że może martwić Was co ja wychowany w kopalni robię na pełnym morzu, dlatego też cofnę się w opowieści o kilka dni wstecz, żeby wszystko dokładnie wyjaśnić
Otóż 3 dni temu (a może nawet i 4 dni) odpoczywałem w karczmie o nazwie „Dziki bóbr”. Planowałem spędzić tam kilka dni, aby po zregenerowaniu sił, ruszyć dalej rozsławiać naszą rasę, a szczególnie nasz ród. Jedząc wieczerzę zauważyłem stojącą przy barze grupkę humanoidów, a wśród nich krasnoluda, który najwidoczniej nie mógł nigdzie znaleźć miejsca. Pamiętając o zasadach dobrego wychowania (które we mnie wpoiliście) zaprosiłem tego krasnoluda do stolika. Nosi on imię Saddam i z jego opowieści jak i również zachowania wywnioskowałem, że to twardy krasnolud, więc dość szybko znaleźliśmy wspólny język. Pech chciał że zanim zdążył mi powiedzieć, że ta reszta humanoidów to jego towarzysze, ja już zdążyłem ich obrazić(właściwie nie wiem czym, bo ani ich nie wyzwałem, ani nie obraziłem ich matek, ojców, babć, dziadków, prababć, pradziadków itd.) Wśród jego towarzyszy są niestety elfy, a te bardzo łatwo się obrażają (taka rasa). Zamówiłem im następnego dnia w ramach przeprosin jajecznicę, więc myślę że sprawa jest załatwiona, chociaż jeden z nich to tak nos zadziera że nie długo sobie go o słońce oparzy.
Następnego dnia wraz z Saddamem ruszyliśmy do kowala w celu uzupełnienia naszego uzbrojenia, gdyż powzięliśmy zamiar wspólnej podróży i wspierania się we wszelkich trudach. Wchodząc do kowala (oczywiście że krasnolud: Adam Kowal) usłyszeliśmy jego krzyki, otóż jakiś człowiek bardzo wysoki (ze 2 metry) w czarnej zbroi od którego śmierdziało smołą torturował go, aby uzyskać informacje o mieczu. Jak się okazało w samą porę nadeszliśmy z Saddamem i przepłoszyliśmy tego zbira (za szybko biegł jak na nasze możliwości pościgowe) ratując tym samym życie temu poczciwemu krasnoludowi.
Kowal jak tylko doszedł do siebie opowiedział nam historię tego miecza, o który wypytywał go ten śmierdzący zbir. Otóż miecz ten (który posiada ponoć właściwości magiczne) wykonał jego ojciec i podarował go magowi o imieniu Mirosław Czerwone Oko. Miecz ten ma na ostrzu błękitny szlaczek, a cały ma niebieską powłokę. Adam Kowal w obawie aby dzieło jego zacnego ojca nie dostało się w ręce byle łotrzyka zobowiązał nas abyśmy ostrzegli maga Mirosława Czerwone Oko, który aktualnie mieszka w Wigburg (stąd ta moja podróż statkiem)
Jednak to nie był koniec przygód na ten dzień. Otóż gdy szykowaliśmy się do spoczynku chcąc następnego dnia ruszyć do Wigburg, na miasto napadł oddział orków i to nie byle jakich. W obawie że to kolejny zamach skierowany przeciwko kowalowi, ruszyliśmy z Saddamem i jednym z elfów z jego drużyny (o mile brzmiącym imieniu: Ponury Mleczarz)w stronę jego domu, chcąc w razie czego go ochronić. Gdy biegliśmy z maksymalną prędkością w jego kierunku, drogę zagrodziło nam 5 orków. Trzech z nich nadal ją zagradza, z tym że teraz w pozycji poziomej, dwóch natomiast zbiegło (znowu biegli szybciej niż my). Za jednym z nich udaliśmy się w pościg i prawie dopadliśmy go na rynku gdzie ludzie stoczyli z nimi piękną walkę (my niestety się na nią spóźniliśmy – przekleństwo krótkich nóżek). Na rynku dostaliśmy zaproszenie od Straży Miejskiej na wyprawę przeciwko orkom, gdyż ci z nich co zbiegli z miasta porwali ze sobą kilku zakładników w tym również krasnoludów (koszmar, żywcem w rękach tych zmutowanych, sczerniałych i ogólnie złych istot, które wywodzą się od elfów). Mimo chęci na taką rozrywkę musieliśmy zrezygnować z tego, gdyż już wcześniej zobowiązaliśmy się wspomóc Adama Kowala. Trochę szkoda, ale żyję nadzieją że ludzie zostawią nam chociaż kilka orków dla dobrej rozrywki.
To by było wszystko. Obiecuję odzywać się teraz częściej, a kto wie może wracając z Wigburga skorzystam ponownie z usług tego miłego pisarza, który nazywa się z cudzoziemska: Szekspir i ponownie prześlę do Was jakiś list. Jeżeli macie ochotę coś do mnie napisać to adresujcie listy do Adama Kowala, na niżej podany adres.

Adres kowala to:
Imperium
Miasto portowe Aliger
Kowal Adam
Róg rzemieślników

P.S. pożyczyłem swego czasu pieniądze Glumiemu (jest tego 60 złotych koron) i nadchodzi właśnie czas spłaty długu. Gdy Glum odda Wam te pieniądze to przeznaczcie je na moich drogich braci i jeszcze droższe siostry. Szczególnie myślę tu o Jirgu, gdyż wypadałoby żeby miał już normalny topór, a nie ciągle ten zabawkowy z drewna, przecież jakby nie było kończy w tym roku 30 lat i zaczyna wchodzić w wiek młodzieńczy. Pamiętam także o Różyczce, której zapewne zaczyna już rosnąć broda. Kupcie jej jakąś śliczną wstążkę ode mnie, żeby mogła sobie przyozdobić brodę kokardkami. Pamiętam że w fiolecie było jej zawsze do twarzy.
Na tym kończę swój list i do kolejnego napisania. Wasz kochający syn – Fenster Bis


Post został pochwalony 6 razy
Czw 19:10, 07 Maj 2009 Zobacz profil autora
belfring
Gracz



Dołączył: 02 Kwi 2008
Posty: 654
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy


Post
Adresat:
Sz.P. Krypeling
Kopalnia „Brudna skarpeta”
Szyb nr 8
Poziom nr 3

Witam Was moi drodzy Rodzice, oby Wasze brody były zawsze lśniące, puszyste i bez kołtunów.
Tak jak obiecywałem, staram się częściej do Was pisać. Ponownie korzystam z usług Szekspira, co jednocześnie oznacza że ponownie jestem na pokładzie statku kursującego między Wigburgiem a Aliger, ale tym razem w drodze powrotnej już do Aliger.
Tydzień ten obfitował w najdziwniejsze wydarzenia, które postaram się Wam w miarę dokładnie zrelacjonować.
Po dotarciu do Wigburga zostałem przedstawiony człowiekowi z drużyny Saddama. Okazał się on dość miłym, młodym człowiekiem (nie uwierzycie, on ma około 20 lat i twierdzi że jest już pełnoletni. Ludzie nie przestają mnie zadziwiać, bo przecież on jest młodszy od Trondra, a nikt przy zdrowych zmysłach nie powie że Trondr jest pełnoletni) dodatkowo już wiem że na imię ma Gottfried i jest nie byle kim bo giermkiem. W Wigburgu uzyskaliśmy informację o miejscu zamieszkania Mirosława Czerwone Oko (którego od tej pory będę nazywał Wielkie Ego), zdając sobie sprawę że grozi mu niebezpieczeństwo, nie zwlekając ruszyliśmy do jego domu, który znajdował się na uboczu w lesie. Na miejscu okazało się, że dom jest zamknięty, a w okolicy nie ma żywej duszy. W takiej sytuacji postanowiliśmy przenocować przy tym domu, ale wcześnie przedsięwzięliśmy wszelkie środki bezpieczeństwa.
Rano gdy nadal nikt się nie pojawił, a nami zaczęły kierować najgorsze przeczucia, postanowiliśmy wtargnąć do domu Wielkie Ego. Wtedy okazało się, że ten elf, który tak zadzierał nosa, może otworzyć zamek za pomocą wytrycha (a one, znaczy te elfy, zawsze twierdzą że są takie szlachetne, wspaniałe, takie ACH, takie ECH, a tu wyszło szydło z worka i elf okazał się zwykłym złodziejem). Ta sztuka faktycznie się mu udała, dzięki czemu mogliśmy swobodnie się rozejrzeć po jego domu. Wielki Ego tam oczywiście nie zastaliśmy, dotyczy to również jego ciała. Gdy wychodziliśmy z jego domu, zostaliśmy kompletnie zaskoczeni widokiem jaki na nas czekał (nawiasem biorąc to albo ja albo Ponury Mleczarz, musi bardziej popracować nad staroświatowym, bo gdy krzyknąłem „do okien” to ten ruszył w kierunku drzwi o mało co mnie nie tratując, bo ja właśnie w drzwiach stałem). Co do widoku, to normalnie nie uwierzycie. Otóż przed drzwiami stał niedźwiedź i w tym akurat nie byłoby nic zaskakującego, ale on miał płaszcz i kapelusz i jakby tego było mało to dodatkowo jeszcze mówił. Twierdził, że jest chowańcem (co on chował to ja nie wiem, ale może chodziło mu że jest chlejcem bo chlać to na pewno chleje) i ochrania dom i ogólnie miał pretensje że weszliśmy tam bez zezwolenia. Dodatkowo twierdził, Wielkie Ego jest jego panem (wiedziałem że elfy zadają się z dziwnymi typami, ale żeby aż z takimi to trzeba mieć nie równo pod czaszką). Na szczęście udało się jakoś załagodzić całą tą niewygodną sytuację i to za cenę jednej sarny. Uzyskaliśmy od tego „chlejca” informację, że Wielkie Ego wyruszył w odwiedziny do swego przyjaciela Lorenora, który mieszka w Or.
W takiej sytuacji nie zwlekając wyruszyliśmy do Or (ta wędrówka miał trwać 2 dni). W trakcie tej wędrówki mieliśmy niespodziewane spotkanie z tym czarnym i śmierdzącym smołą łobuzem. Walka z nim zapowiadał się naprawdę pasjonująco. Zbiegł na nas ze zbocza górki i starł się z nami na moście. Zatrzeszczały tarcze szczęknęła broń, świsnęły strzały i ogólnie było wspaniale, ale niestety do czasu. Otóż zbój ten, którego ręką kierował pewnie jakiś bóg chaosu, wyprowadził takie uderzenie na moją głowę że z miejsca padłem na ziemię bez życia. Wszyscy byli przekonaniu że poległem, jednak czuwali w tym dniu nade mną jacyś bogowie, bo o dziwo przeżyłem, a po tym wydarzeniu pozostała mi na całe życie pamiątka w postaci blizny, która zaczyna się nad prawym okiem , przechodzi następnie przez nasadę nosa i kończy się w lewym kąciku ust (możecie być z niej dumni). Uderzenie to było tak silne, że po prostu skóra mi na twarzy pękła. Niestety co najgorsze dla mnie walka w tym momencie się skończyła. Z tego co wiem to największy wkład w zabicie tego łobuza miał Gottfried i elfka o dziwnym imieniu No Name.
Po walce ruszyliśmy dalej do Or, chociaż właściwie nie wiem po co, bo przecież problem Wielkie Ego został już zlikwidowany, ale chcieliśmy przekazać mu chociaż pozdrowienia od Adama Kowala. Po dotarciu do Or, znaleźliśmy Wielkie Ego , który nawet nam nie podziękował, nie mówiąc już o jakieś gratyfikacji. Uzyskaliśmy tylko od niego informację, że miecz, który był przyczyną całej tej wędrówki był ostatnio w posiadaniu Otto bez Ucha (z jakiegoś klanu „Wojownicy miecza”), który zmarł (a może poległ) jakieś 30 lat temu. Został on prawdopodobnie pochowany w swojej rodowej rezydencji w Spychowie gdzie na pewno leży jego ojciec Marko Czerwone Włosy, Więc jeżeli chcemy tem miecz to musimy udać się do Spychowa (tylko po co nam ten miecz ?).które leży na południu od Aliger. Tym samym żeby dotrzeć do Spychowa musimy najpierw dopłynąć do Aliger (stąd moja kolejna wizyta na statku), a jeżeli już będziemy w Aliger to grzechem by było nie zapolować na orków (o ile ludzie ich jeszcze nie wybili)
Na tym kończy swój list, miałem nadzieję że prześlę Wam jakieś pieniądze , łupy nie dopisały tym razem, a nawet ogólnie rzecz biorąc, przewóz statkiem (w obie strony) kosztował mnie więcej niż zysk z tej wyprawy (pomijam oczywiście kwestię blizny, która jest bezcenna). Żegnam Was czule i czekam z niecierpliwością na Waszą odpowiedź.
Wasz oddany syn: Fenster-bis


Post został pochwalony 1 raz
Czw 19:44, 14 Maj 2009 Zobacz profil autora
jakkap
Zaklinacz Dzikich



Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy


Post
Imperium
Miasto portowe Aliger
Kowal Adam
Róg rzemieślników

Witaj kochany synku. Nawet nie wyobrazasz sobie jak jestemy radzi z tego iz wkoncu odezwałes sie do nas po tak długim czasie. Zaraz po tym jak nasz przyjaciółka Triss, pamietasz jeszca ta zabawna starsza kobiete co przychodziła Cie nienczyc jak beles maly a ja z ojcem musilismy na kilka dni gdzies wyjechac??, ah tak otoż zaraz po odczytaniu twojej wiadomosci kazalam jej wyciagnac czysty zwój papieru i tak oto ci odpisuje. Niesety od twego ojca nic nie przekaze bo ta zakala znow poszla z swym "przyjacielem" do tawerny i cos czuje ze predko i sam nie wroci.

Powiadasz ze wyruszyles w ten nieokiełznany świat w poszukiwaniu przygód?? Zawsze wiedzialam ze ty nie bedziesz mogł usiedziec w jednym miescu. Tak nawiasem poznałes moze jakaś przystojna krasnoludczyce??Very Happy Chiałabym sie wkoncu wybawic na weselu swojego najstarszego syna.

Otóz co do sprawy Glumiego, ten skurczybyk przekazal nam nie 60 zlotych koron a 30 mówiac ze taka byla kwota jaka od ciebie pozyczyl, jak przekaze Gigolowi (twojemu młodszemu bratu) , to ten go z wielka checia odwiedzi i "podyskutuje". No ale niesety jestem wielce zadziwiona ze zapomniales dokladnej daty urodzin Jirga ( 22 luty) i nie napisalem swojego listu z zyczeniami wczesniej. Otóz jak to wypadało na 30 urodziny kupilismy mu całkiem nowy toporek, zrobil go nam Vae ( okoliczny kowal). Jirg strasznie sie ucieszyl ze nie bedzie musial juz sie bawic z snotlingami swojim drewnianym toporkiem , a wkoncu zacznie wyruszac na wyprawy porkoju młodych orkow.

Rózyczka jest tu ze mna i krzyczy ze jezeli nie przyjedziesz za 5 lat na jej 28 urodziny to bedzie bardzo na ciebie obrazona, a tego chyba bys nie chcial. Zreszta wszyscy czekamy az wrocisz w rodzinne strony i sam dokladnie opowiesz nam kogo spotkałes i jakie przeszkody pokonywałes przez ten czas. Kochany Fensterku własnie mi sie przypomniało ze za 5 lat koniecznie musisz nas odwiedzic, bo twoja nieznosna siostra Inusik, bardzo sprzystojniała, a ojciec musial spac przed drzwiami wejsciowymi bo mlodzi krasnale zaczeli ja nagminie odwiedzac, a niekiedy chcieli ja po nocach ciagac po kopalni, a wiesz ze wlasnie wtedy grasuje nawiecej pakudnych orkow i innego plugastwa, ktorego ciagle nie mozeby sie pozbyc z szybow.tak powracaja to tematu, tak twoja siostrzyczka jest zareczona z młodym Sarkozim, mozliwe ze go nie znasz to dobry chłopczyna, silny i mimo swego mlodego wieku ma pokazna brode, obecnie cwiczy sie na tarczownika, tak wiec pokaze on jeszcze tym zielonoskorym podmiotom chaosu co to znaczy karsnoludzki topór!!!! Tak wiec Fensterku musisz przez slubem przybyc do nas i go poznac, napewno sie dogadacie . mam nadzieje ze Saddem sie bardzo zaprzyjazniliscie, tak wiec go tez serdecznie zapraszamy na slub Inusik.

Zaniepokoiło mnie bardzo, ze zadajesz sie z tymi elfiakami, przeciez zawsze ci powtarzałam, od małego ze z nimi nigdy nic nie wiadomo, zwlaszcza ze lubia sporowadzac sporo kłopotow przez to swoje niezdecydowanie. Prosze Cie bardzo zebys jak naszybciej sie tych elfiakow glipch pozbyl.

Co do twojej wyprawy na Okrów wierze ze twoje ostrze nabierze krwawego koloru od tej wyprawy, ale prosze nie pchaj sie pochopnie do przodu,i pamietaj ze ich bardzo łotwo skłucic, bo przeciez to głupie smieci.



Co do ostatnich wydarzen w naszej skromnej "Brudnej Skarpecie" to otworzyli 3 nowe szyby ciagnace sie od poziomu 2 do 5 spowodowało to ze przybyło to wiele nowych i krasnoludów a takie i przystojnych krasnoludek Wink 2 tygodnie temu twoj ojciec znalazł nową zyłe zlota i kilka ładnych kamyczków, w zwiazku z czym to jego czeste odwiedzanie tawerny, zastanawiam sie jak długo jesczze bedzie sie cieszyl ze swojego odkrycia, zaczyna mnie to powoli denerwowac i chyba wkoncu zloje mu skore, zeby sie krasnolud wkoncu opanował i wiął za kontynuowanie swych prac. W przyszłym tygodniu nasza kopalnie ma odwiedzic wielki kapłan Valayi tak wiec jest duze zamieszanie w okolicznych swiatyniach i trwaja wielkie przygotowania na placu zebran.
Gigol tez wyprowadził sie z domu , mieszka niedaleko, i wkoncu zaczał zyc na wlasny rachunek i rozpoczał tez kopanie soich szybów, jak na poczatki mowi ze jest dobrze bo udalo mu sie znalezc juz kilka cennych kamyczkow. To by było na tyle z ostatnich wydarzen, masz gorace pozdrowienia od całej rodziny i od Triss równiez.


P.S. Kochany Fensterku pamietaj zeby cerowac skarpetki, a takze zeby nosic je do spania, no i zebys mi je zmienial kazdego dnia zebys jakos wygladał jak na pozadnego krasnoluda by wypadało. Wiem ze nie lubisz myc zebów ale trzeba o nie dbac, i koniecznie pamietaj o czesaniu brody przed spaniem, bo nie znajdziesz zadnej pozadnej krasnoludki jak bedziesz chodził z tak niezadbana broda!!!!


Post został pochwalony 1 raz
Czw 23:47, 14 Maj 2009 Zobacz profil autora
jakkap
Zaklinacz Dzikich



Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy


Post
Imperium
Miasto portowe Aliger
Kowal Adam
Róg rzemieślników

Witaj kochany synku. Bardzo sie ciesze ze tak szybko do nas napisales, poraz kolejny.

Niesety musze przekazac ci bardzo smutna wiadomosc. Moze zaczne od tego jak to wszystko sie zaczelo. jak pisalam ci ostatnim razem ojciec znalazl nowa zyle złota, otoz tak dobrze zaczał ja ekspoloatowac, ze doszlo tragedii. Twoj nieszczesny ojciec dokopal sie do jakiegos nieznanego nikomu tunelu. ojciec i jego przyjaciel, bo razem kopali, postanowili sami zobaczyc czy to nie sa przypadkiem jakies dawno zapomniane krasnoludzkie tunele. Niesety okazalo sie ze te tunele nie byly dzielem naszych przodkow, idac po nowo odrytym tunelu spotkali przechodzacych tamtedy skawenskich robotnikow. nasi dzielni mezowie chwycili za topoty no i doszlo do walki. Ojciec sam zabil z 10 skawenow Grimriw takze, no ale niesety kilka z tych zwinnych bestii szybko czmychnelo oglosic alarm. Kiedy po odwrocie dobiegali juz do wejscia do swojego tunelu, dogonil ich poscig oddzialu skawenskich wojownikow. Po raz kolejny raz nawiazala sie walka, wszystko wygladalo na to ze i tym razem uda im sie ujsc z zyciem ale niesety ostatni skawen wyciagnal jakis dziwny przedmiot i cisnal go w ojca. Grimriw szybko odrabal glowe temu szczurowi, lecz ojciec byl konajacy. Przyjaciel ojca szybko zaniosl go do naszego medy ale tam z ojca zaczely wyrastac pnacz chosu, po czym ojciec wydal ostatnie tchnienie. Zostal spalony i pochowany jak bohater. Tym razem bogowie nam nie sprzyjali, bo nastepnego dnia mialo odbyc sie uroczyste przyjecie kapłana Valayi , w miescie bylo pelno krasnoludow. Nastepnego dnia skaweny przypuscily smialy atak na nas, doszlo do gigantycznej rzezi, wybito polowe naszych sil w tym starciu. Tym razem udalo nam sie obronic, spora czesc skawenow sie wycofala, wiec spodziewamy sie kolejnego ataku. mamy nadzieje ze przed nastepnym atakiem skawenow przyjda posilki. Bycmoze uda nam sie poprowadzic kontratak. jednak wszyscy w okolicy maja zle przeczucia, bo te szczury posiadaja potezne bronie, wszyscy sie modlimy zeby nasze miasto nie skonczylo jak wiele innych twierdz krasnoludzkich.

Tak wiec prosze cie synku wracaj jak najszybciej potrwafisz do das wraz z posilkami, bo nie wiadomo jak dlugo bedziemy w stanie sie utrzymac.



P.S. Fenster dostaje ta wiadomosc po wtorkowej sesji Very Happy tzn. jak znowu wyruszy w nieznane chociaz moze i juz teraz w znane Very HappyVery Happy


Post został pochwalony 0 razy
Pią 21:50, 19 Cze 2009 Zobacz profil autora
belfring
Gracz



Dołączył: 02 Kwi 2008
Posty: 654
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy


Post
Adresat:
Sz.P. Krypeling
Kopalnia „Brudna skarpeta”
Szyb nr 8
Poziom nr 3

Witaj Droga Matko
Twój ostatni list wstrząsnął mną do żywego, a wieść o śmierci ojca spowodowała że łzy jak grochy spłynęły mi po twarzy mocząc brodę i kolczą koszulkę. Przysięgam że na znak żałoby nie będę się czesał oraz nie będę zdejmował hełmu aż nie pomszczę go wyrzucając tych plugawych skawenów z naszych kopalń.Po otrzymaniu Twego listu z miejsca porzuciłem swoich towarzyszy (bez większego żalu z resztą oprócz może Saddama) i ruszyłem w stronę domu w celu przyłączenia się do walki i wendety, a list ten dyktuję już będąc w drodze. Podejrzewam, że list ten dojdzie szybciej niż ja, gdyż po drodze postanowiłem zwerbować za uczciwie zarobione pieniądze oddział tarczowników oraz zebrać jak najwięcej ochoczych krasnali, którzy przyłączą się do tej wyprawy.
Muszę się Tobie o wspaniała i mądra rodzicielko pochwalić, że ten cel właściwie już osiągnełemi możecie spodziewać się że za tydzień przybędę, a wraz ze mną przybędą: 15 krzepkich tarczowników (normalnie mistrzów w swym fachu) oraz 181 ochotników chętnych do walki że hohohohohohoho. Ja sam stwierdziłem ze w tych ciężkich czasach bardziej przydam się Wam: czyli Tobie o wspaniała rodzicielko, moim dzielnym braciom oraz pięknym siostrom których brody oby zawsze były gęste i długie, jako wojownik, a nie górnik. Dlatego zacząłem szkolenia na tarczownika, są już nawet tego efekty gdyż udało mi się zwiększyć częstotliwość moich ataków dzięki czemu mam nadzieję że mój topór będzie szybciej barwić się na czerwono krwią tych paskudnych pomiotów skawenów (właściwie mamusiu czy skaweni mają czerwoną krew ?)
Najbardziej jednak jestem zadowolony z dowódcy który objął nad nami komendę. Jest to olbrzymi wojownik, ma prawie półtora metra wysokości i tyle samo w klacie. Nie było łatwo go namówić na tę wyprawę, gdyż na początku nie uważał aby skaweni byli godnymi go przeciwnikami, ale gdy okazało się że mamy podobne imiona tak się rozczulił, że aż piwem zachlapał sobie brodę, a oczy wypełniły mu się łzami wzruszenia i dlatego też pewnie nie zauważył że wyciera ją sobie płaszczem jakiegoś elfa. Ten elf początkowo z dużym oburzeniem i bardzo nie ładnie zaprotestował, ale gdy nasz nowy dowódca z bardzo bliska i równie bardzo dobitnie przedstawił mu całą sytuację, tenże elf trochę sepleniąc zdobył się na przeprosiny za przeszkadzanie w rozmowie (widzisz mamusiu nawet wśród elfów zdarzają się miłe stworzonka). Rozdyktowałem się trochę a wypadałoby w końcu powiedzieć jak nasz dowódca ma na imię. Otóż nazywa się prawie tak samo jak ja czyli Fenster ale bez "bis".
Nie ukrywam że planowałem zaciągnąć więcej tarczowników ale było to związane czy z tym czy Saddam odda mi pieniądze, niestety to nie nastąpiło (na razie). A suma jest nie byle jak bo wynosi aż 7500 złotych koron. Spokojnie moja cudowna Rodzicielko, zapewniam Ciebie że pieniądze te są zarobione jak najbardziej uczciwie no i oczywiście ciężką pracą. Jak je zarobiłem to postaram się Tobie napisać w jak największym skrócie bo papier jest dość drogi w tej karczmie a i pisarz dość bałamutnie sobie liczy za tą drobną usługę. ale muszę w takim wypadku podyktować całą historie od samego początku.
Otóż udało mi się zachęcić współtowarzyszy do polowania na orków. Dokładną lokalizację ich obozowiska wskazał nam syn kowala, który jak się okazało miał całkiem dobre kontakty w mieście a szczególnie z osobnikami od których ja (tak dobrze przez Ciebie oraz mego nieodżałowanego tatusia wychowany) wolałbym trzymać się z daleka. W zamian za informację musiałem pożyczyć mu pierścień, który wartości materialnej nie ma dużej ale dla mnie ma wartość sentymentalną, gdyż jest to mój pierwszy łup traktuję go jako mój amulet szczęścia.
Do jaskini gdzie ukrywały się te tchórzliwe i śmierdzące orki wpadliśmy jak burza (i to taka bardzo duża burza) gdy starły się nasze oręża posypały się iskry, a tarcze zaczęły trzeszczeć. Nie będę opisywał dokładnie tego starcia ale muszę uczciwie stwierdzić że oba elfy jak i również rycerz nas nie zawiedli a mój Młot dwuręczny zyskał podczas tej bitwy imię "WYTRYCH", gdyż otwierał nam wszystkie zamki i drzwi. Cała wyprawa zakończyła się pełnym sukcesem, zadaliśmy im duże straty a na koniec uwolniliśmy zakładników których te plugastwa przetrzymywały w tym kilka krasnali (biedne niebożęta)
Muszę w tym momencie już kończyć bo zaczyna się kolejny trening a i pisarz narzeka że go ręka już boli od tego pisania. Jutro skoro świt podyktuję mu dalszy ciąg jeszcze przed wysłaniem.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 22:12, 01 Lip 2010 Zobacz profil autora
jakkap
Zaklinacz Dzikich



Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy


Post
Dzien pierwszy - Przybycie pod "Brudną Skarpete"

198 krasnoludów, w tym Fenster-bis wraz z Fensterem na przodzie, dociera do podnozy góry, w której znajduje sie kopalnia "Brudna Skarpeta". Wokół panowal spokój, taki jak zawsze, przynajmniej tak sie wydawało Fensterowi-bis.
- Fenster - zagaił Fenster-bis - myslalem ze nie bedzie tu tak cicho, no wiesz tak jak tu zawsze bywa.
- Hmmmm. Dobra, słuchaj Bis, wez ze soba 5 wmiare szybkich Krasnoludów i skoczcie zobaczyc czy znane ci wejscia do kopalni sa obstawione przez naszych. Tymczasem ja z reszta rozbijemy gdzies tu oboz i zaczniemy sie przygotowywac do jutrzejszej jatki.
- Nie ma sprawy, powinienem wrócic za jakies 3-4 godziny.
Bis szybko wybrał kilku towarzyszy i ruszył wraz z nimi w strone najblizszego im wejscia od północno-wschodniej strony. Szóstka zwiadowców zatrzymala sie ok. 200m przed wejsciem. Fenster-bis wyciągął i spojzał przez swoja lunete. Bis poczół pustke a serce zaczeło mu zdecydowanie szybciej bic. Miał nadzieje zobaczyc jak zawsze stojacych przy wejsciu straznikow lecz tym razem nikogo tam nie bylo, przynajmniej był świecie o tym przekonany.
- Ty!! - Bis wskazał na jednego z towarzyszy. - Zostaniesz tu na czujce, i pilnie obserwuj to wejscie. Wrócisz do obozu nad ranem, my tymczasem ruszamy do kolejnego wejscia.
I tak oto ruszyli do kolejnego wejscia, a Fenster-bis miał najdzieje zobaczyc tam cos wiecej niz skały. Niesety sytuacja przy kazdej z bram byla identyczna, aczkolwiek Fensterowi-bis raz sie wyadawalo ze zobaczyl ruch miedzy skałami, a moze to skała sie ruszała?? Nie był pewien wiec szybko odłozył te mysl na pozniej i skierowal sie ku obozowi.
- O Fenster, widze, ze sie ladnie zdazyliscie tu rozlozyc!! - Krzyknal Bis. - macie juz jakies dobre miesiwo?? Mam juz dość tej codniowej zupki!!
- Hehehehee. Szybko ześ sie uwinal!! - Odparł Fenster - Dajcie tu troche miesiwa!!!!- krzyknal w strone obozu i zwrocil sie spowrotem w stone fenstera-bis. - I cos ciekawego zobaczyłes??
- Sek w tym ze nie bardzo, nikogo nie bylo przy bramach, zostawilem po jednym z chlopakow przy kazdej ztrzech zeby jeszcze obserwowali, wroca jutro o z rana.
- Dobrze zrobiłes. chodz teraz cos zjesc i przygotowac sie do jutrzejszego dnia.

Dzień drugi - WEjscie i rozczarowanie.

O swicie zwiadowacy wrocili do obozu, bez jakichkolwiek nowosci. Fensterowie dali rozkaz do ruszenia w strone połnocno-wschodniego wejscia. Po niecałej godzinie kolumna wojownikow zaczeła sie zblizac sie do wejscia, gdy nagle przed Fensterem wbił sie pojedynczy bełt. Immienicy byli zaskoczeni bo nie dostrzegli nikogo kto moglby wystrzelic ten pocisk, a co najgorsze nadal nikogo nie widzieli a wyraznie bylo widac ze ten kawalek drewna przylecial od strony wejscia.

Po chwili zastanowienia Fenster-bis postanowił sie przedstawic, jezeli sa tam swoi to moze nie beda strzelac a jak nie swoi to go nie zrozumieja.
-Stoi przed wami Fenster-bis syn Pani Krypeling wraz z pomoca w walce ze skawenami!!!!!
- Podejdz do bram, lecz sam - odparł głos, a zdawal sie byc jakos dziwnie znajomy dla Fenstera-bis.
Bis wzial swoj WYTRYCH w obie rece i ostroznie podszedł do bramy. Nagle nie wiadomo skad pojawił sie przed nim jakis krasnolud, ktory o dziwo zaczal biec w strone Fenstera-bis. Bis zamachnal sie swym młotem lecz skuryczybyk ktory odwazyl sie w jego strone szarzowac szybko odskoczyl.
-o ty stary!!!! Nie poznajesz mnie??!!!- krzyknal przeciwnik- Do kurzej fajki nie poznajesz juz wlasnego najmlodszego brata??!!
Bis-a ogranelo nagłe oswiecenie, skad znał ten głos, to jego brat, Jirg. Nie dziwne ze go nie poznał wkoncu nie widzieli sie ok 3 lat.
- A niech cie!!!! -krzyknał bis- co ze mnie za glupiec ze cie nie poznałem. Widze ze calkiem pokazna broda ci urosła. Lecz nie czas Jirgu teraz na przywitania, skoro wpusc nas do srodka , ciagne ze soba prawie 200 chetnych do walki ze skawenami.
- ah no tak właz szybko!!!! Porozmawiamy gdy wroce z warty.

Bramy otworzyły sie a zgraja wojownikow weszła do srodka. Fenster-bis przekraczajac prog doznał wstrzasu. To co kiedys było pieknym korytarzem teraz nosilo wiele oznak bitew. Po chwili niesety nastroj mu sie nie poprawił. Przybył do nich jeden z kapitanow wojsk "Brudnej Skarpety" a to co powiedzial w zaden sposob nie poprawilo nastrojow dwom fensterom.... Nastepne chwile nie zapowiadały sie zbyt ciekawei sadzac po minie Fenstera .....


Post został pochwalony 1 raz
Pon 20:19, 05 Lip 2010 Zobacz profil autora
jakkap
Zaklinacz Dzikich



Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy


Post
- Ty zapewne jestes Fenster-bis -rzucil w strone Bisa kapitan
- Na to wyglada
- Hmm w takim badz razie ty musisz byc tym słynnym Fensterem.... - skrzywil sie w strone strszego z krasnoludów.
- Co moja sława dotarła juz do takich nieprzyjaznych zakatków świata ??- odparl widzac niezadowolenie na twarzy kapitana - Nie chciałbym nic mowic ale skoro nas znasz to wypadaloby zebys sie nam przedstawil ....
Dwaj krasnoludowie staneli sztywno wrogo na siebie patrzac.
- Hej hej , spokojnie dopiero co wrocilem do domu nie lubie zaczynac dni od takich milych przywitan.
- hmpf, w kazdym badz razie przyszedlem was poinformowac zebyscie swoich ludzi wysłali do naszych koszar. I nie wyobrazajcie sobie ze skoro przybyliscie tu z posilkami, ktore zreszta nie sa nam bardzo potrezbne, bedziecie traktowani odrazu jako bohaterowie!!!! - rzucil gniewnie bezimienny kapitan i odszedl

- Ty widziales go??- zagail Bis do fenstera- Skubaniec nawet przedstawic sie nie umie a panoszy sie tu jak jakis przemadrzaly elfiak.
- Taaa - odparł fenster - chyba skads go kojarze....
- Serio?? chodz teraz do naszych i potem skoczymy na jakies zarełko do mojej Drogiej Matki. - odparł wesolo zapominajac o zdarzeniu sprzed chwili

Dwaj fensterowie szybko odprawili swoich ludzi w strone koszar. Przy czym dowiedzieli sie ze maja przybyc jeszce na spotkanie w sprawie rozmieszczenia wart i okreslenia dowodztwa nad oddzialami. nastepnie udali sie do kwater rodziny fenstera-bis, gdzie tym razem zostali milo przywitani. Bis spodziewal sie domowego obiadku a tymczasem wszyscy udali se do okolicznej karczmy by swietowac powrot Bisa xD

- Dla mpojego fensterka-bis daj pan cos z najwyzszej polki!!!! - krzyknela matka wchodzac dokarczmy
- Jezeli na najwyszej polce jest piwo to daj Pan piwo - odparl wesolo Bis
- I dla mnie !!!!- krzyknal sam fenster
- jak juz mowa o piwie- zekla matka - fensterku-bis moze 10 do 1?? xD
- mamo, ile razy mam mowic ze z mama nie bede sie scigal
- Ojjj marudzisz z twoim ojcem nie bylo takiego problemu....

Juz mieli zaczac swietowac, gdzy nagle ziwmia sie zatrzesła apowietrze wypelnil dzwiek rogu bojowego.
Po czym w karczmie wszyscy uslyszeli jeden dzwiek z ust dwuch Fensterów i niekt nie wiedzial kto to powiedzial a bylo to slowo "Cholera"
wszyscy ruszyli z toporami w reku w strone koszar. Nie bylo krasnoluda ktory by sie wahal, jak jeden wielki organizm ruszyli w strone miejsca zbiorowego a nastepnie po uslyszeniu rozkazow ruszyli do walki ze SKAWENAMI...

Korytarze wypelnil jeden wielki pisk szczurów, po czym rykiem odpowiedzili krasnoludowie tak poteznym az zatrzesły sie sciany kopalni. W odpowiedzi czesc skawenow zaczela uciekac a nastepnie korytarz wypelnil zapach pizma. mali tchorze uzmysławiajac sobie ponownie swoja liczebnas powrocili do walki. Krew sie lała gdzie okiem bylo siegnac. Saweni raz po raz ustepowali pod uderzeniami krasnoludzkich toporow lecz liczbie futrzakow nie bylo widac konca. Wkoncu skaweni jakby zaczeli sie konczyc, szczuroludzie zaczeli uciekac a pewni zwyciestwa krasnoludowie ruszyli za nimi w poscig. Skaweni znikneli w ciemnosciach kolejnego korytarza. wtem krasnoludzkim oczom ukazal sie przerazajacy widok male tchorze zatrzymaly sie a za ich plecami stały olbrzymie potwory połaczenie niby szczura niby ogra, wielkie kły pazyru i wielka sterta miesni. Niczym jeden maz skaweni strzelili z batów i wykrzyczeni cos z swoim dziwczanym jezyku. Zastepy szczuroogrow ruszyly do walki. tym razem rowna ilosc ofiar padala z obu stron. dwaj fensterowiewalczacy u boku dostrzegli lektyke i szczura wygladajacego jakby mialby sie zaraz rozpasc lecz z oczami zywymi i pelnymi władzy. Kompani tylko an siebie spojrzeli i szybko ruszyli w kierunku malego tyrana. wielu skawenow i niejeden szczuroogr padl nim dotarli w poblize skawenskiego dowodzcy, juz prawie przy nim byli gdy ten dostrzegłszy swoje niebezpieczenstwo zaczal uciekac. Fenster nie zastanawiajac chwycil pierwszy lepszy topor i cisnal nim w skawena. maly szczroroludz padl na ziemie. podeszli do niego i mieli zadac konczacy ciaos gdy ten wyciagnal spod swojej tuniki zielonkawa kule i cisnal nia w podloge. fenster-bis zaczerpnal w ostatniej chwili oddech swizego pwoietrza i ruszyl dalej za szczurem, szybko dogonil rannego i szybko sie nim rozprawil otwierajac leb dowodcy skawenow niczym klodke swoim wytrychem. Bitwa sie skonczyla. skeweni ucieli w poplochu a resztki byly dobijane przez oddzialy krasnoludzkie jeszce przezz kilka tygodni. fenster ktory po bitwie sie ciezko rozchorowal lezal nieprzytomny przez tydzien lecz wyszedl z tego calo i bez szwanku. fenster i fenster-Bis zostali bohaterami tej bitwy. gdy fenster wyzdrowial do jego pokoju przybyl nie oczekiwany gosc. bezimmieny kapitan.
- jezeli przszyszedles znowu grac mi na nerwach to lepiej wynos sie z tego pokoju nim zdarze siegnac po swoj topor!!!!- na sam widok kapitana krzknal fenster
- Spokojnie przyszedlem cie przeprosic i podziekowac w imieniu calej kopalni za przybycie i pomoc. Pozwol ze przedstawie ci sie jeszce raz bowidze ze mnie nie pamietasz spotkalismy sie kilka lat temu aczkolwiek nie bylo to mile spotkanie, gdy ogralem cie w kosci a ty zarzuciles mi ze oszukuje... Moze bylo w tym troche prawy. nazywam sie Frar.
- A to ty.... przeprosiny przyjete pod warunkiem ze ty dzis stawiasz w karczmie za moj napitek ;]

fenster i fenster-bis musieli sie po kilku dniach rozstac gdyz Bisowi zostalo zlecone wyruszyc do sasiedniego krasnoludzkiego miasta by poprosic o pomoc w odbudowie kopalni po wojnie ze skawenami. trzeba dodac ze to miasto nie jest najprzyjazniej nastawione do kopalni "Brudna Skarpeta"....



P.S. Przygode w tamtym miescie prosze Pana by sam pan opisal. :] po czym ja dopisze ponownie zakonczenie ^^


Post został pochwalony 0 razy
Pon 14:43, 12 Lip 2010 Zobacz profil autora
jakkap
Zaklinacz Dzikich



Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy


Post
tak przez przypadek tu zagladnalem i sie zastanawiam czy kiedys sie doczekam opowiesci fenstera o ucieczce z wiezienia xD


Post został pochwalony 0 razy
Śro 22:56, 14 Gru 2011 Zobacz profil autora
belfring
Gracz



Dołączył: 02 Kwi 2008
Posty: 654
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy


Post
Ech wiem. Ciągle sobie obiecuję że to zrobię ale ciągle jakoś brakuje czasu Sad
ale napisz mi jeśli pamiętasz w jakiej to miało miejsce twierdzy


Post został pochwalony 0 razy
Czw 0:57, 15 Gru 2011 Zobacz profil autora
jakkap
Zaklinacz Dzikich



Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy


Post
Z tego co pamietam to Kharak Khark


Post został pochwalony 0 razy
Czw 13:47, 15 Gru 2011 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum www.kfiatkilol.fora.pl Strona Główna » Ostatnie wydarzenia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin